Wird über Spotify absgepielt Wird über YouTube absgepielt
Zum YouTube-Video wechseln

Player wird geladen ...

Von Spotify scrobbeln?

Verbinde deine Spotify- und Last.fm-Konten, um deine gehörten Inhalte von jeder Spotify-App auf jedem Gerät und jeder Plattform zu scrobbeln.

Mit Spotify verbinden

Verwerfen

Du möchtest keine Anzeigen sehen? Führe jetzt das Upgrade durch

brawo Jack White! czyli co można doświadczyć po jednym Heinekenie ;)

Wychodząc z założenia, że lepiej późno niż wcale, postanowiłam skonstruować jakieś kilka słów przemyśleń na temat tegorocznego Open'er Festival. Heh, pogoda dopisała, nie ma co zganiać na deszcz, że przytłumił dobrą zabawę, bo to kompletna bzdura ;) Byłam tam po raz pierwszy i jestem pewna, że nie ostatni <wink>

http://img294.imageshack.us/img294/2254/20080704079zr8.jpg

Ale przejdźmy do rzeczy. Nie chcę gadać przecież takich pierdół jak w relacji TVP2 ;P
Zacznę krótko od Sceny Młodych Talentów, przez którą przewinęło się wiele ciekawych zespołów grających alternatywnego rocka, co mnie najbardziej interesuje ;) Tylko, że jak to z młodymi talentami bywa, nie wszystkich udało mi się ogarnąć, z niektórych występów słyszałam tylko ze dwie piosenki, albo udało mi się tylko poznać ich materiał przed festiwalem…
Z czystym sumieniem mogę jednak polecić Radio Bagdad i dav intergalactic, którzy grają bardzo energetyczne indie ;)
Gasoline oraz California Stories Uncovered to zespoły, które swoim charakterem wpasowały się do tegorocznego zestawu open'erowych gwiazd grających pełnego emocji alternatywnego rocka, t.j. Editors i Interpol. Na koncercie polskich wschodzących gwiazdek ;) można było wsłuchać się w dźwięki dobrego gitarowego brzmienia, wprawiającego w zadumę, ale nie bez ładunku energii.
Miło wspominam występ Polpo Motel oraz projektu Bajzel.

Polpo Motel to duet, który opiera się na elektronicznych efektach i sopranowym głosie wokalistki. Choć na codzień nie słucham takiej muzyki, mam miłe odczucia po ich występie. Zabawne, że wokalistka była zaskoczona prośbą publiczności o wypowiedzenie swoich odczuć, na co z uśmiechem i lekkim pomieszaniem stwierdziła, iż jest tylko od śpiewania ^^.

http://i37.tinypic.com/2wd7y3m.jpg

Pan Bajzel to bez wątpienia człowiek orkiestra w pełnym tego słowa znaczeniu ;) Przy puszczonym z taśmy podkładzie i przygrywanych na gitarze melodiach publika bawiła się doskonale :P Jak sama nazwa wskazuje, w jego muzyce pełno jest twórczego nieładu, chaosu gatunkowego, co daje prawdziwie pozytywną, wybuchową mieszankę :O. Zaintrygowało mnie nowatorskie wykonanie Smells Like Teen Spirit, którą to piosenkę można było rozpoznać jedynie po słowach ;)

http://i37.tinypic.com/2wf4u3s.jpg

Stosunkowo dużo czasu na Open'erze spędziłam oglądając zespoły występujące na Scenie namiotowej.
W pierwszy dzień ominęłam kilka fajnych występów, ale najbardziej mi żal, że nie byłam na The Cribs, bo bracia Jarman słynni są z serwowania bardzo energetycznej zabawy - w końcu to chwytliwe indie srindie ;)
Widziałam za to znakomitą większość koncertu Fisherspooner. Mocne electro w połączeniu z osobliwym performance na scenie może by mi się podobało, gdybym miała trochę sentymentu do tego gatunku muzyki ;P Ale oryginalności nie można im odmówić…

http://img172.imageshack.us/img172/7195/20080705093so4.jpg

Pierwszy dzień na Tent Stage zakończył się występem Fujiya & Miyagi. Do złudzenia takie same, spokojne, łagodnie elektroniczne, w kółko powtarzające się melodie i monotonne wizualizacje rodem ze starych gier takich jak Pac Man wbrew pozorom wcale nie są nudne XD. Ja i moi open'erowi towarzysze już prawie usypialiśmy, w czym pomagały nam piosenki zespołu, ale wszyscy pozytywnie oceniamy ten koncert ;)

http://i34.tinypic.com/oqdnd5.jpg

Drugi dzień pod namiotem zaczął się od gigu, jaki zagrała Rotofobia. Między brzmienie gitary wciskał się nieubłaganie dźwięk instrumentów klawiszowych, choć temu wszystkiemu zdawał się przeczyć wizerunek wokalisty à la emo ^^. Przyjemna muzyka ;)
Następnie pojawili się Loco Star, który jest dowodem na to, że połączenie łagodnej elektroniki z instrumentami takimi jak trąbka i flet nie jest wcale zgryźliwe, a wręcz dodaje lekkości ;) I wielki plus za interesujący, przkuwający uwagę performance na scenie ;)

http://img112.imageshack.us/img112/2575/200807050249zd4.jpg

Z trzeciego dnia pamiętam tylko Hatifnats, zdaje mi się, że byłam też na Öszibarack, ale nie owijając w bawełnę musiałam szybko poskromić siły natury, więc szybko czmychnęłam :P To co udało mi się jednak usłyszeć, jest godne polecenia ;)
Odnośnie Hatifnats - zaprezentowali fajne alternatywne granie, ale niewątpliwie najbardziej wyróżnia ich kobiecy głos wokalisty, serio ;)

Na deser została Scena Główna ;)…
A właściwie to chrzanię głupoty, bo nie tylko :P

W piątek występy na Main Stage zainaugurowały Muchy, ale odbyło się to bez rewelacji. Nigdy za nimi nie przepadałam, a koncert wypadł równie bezbarwnie jak mi się wcześniej jawili, trudno przecież zapamiętać jakąkolwiek ich piosenkę pomimo wcześniejszego odsłuchu repertuaru.

Lao Che natomiast fajnie połączyli zupełnie różny materiał ze wszystkich trzech płyt, a przed występem byłam ciekawa, jak to wszystko im wyjdzie ;) Najwięcej kawałków zagrali ze swojego ostatniego albumu, przez co było skocznie i wesoło - w sumie lepiej się ich słucha na żywo ;)

Występ Cool Kids of Death nie wyszedł taki, jakiego się spodziewałam, chłopaki chyba za bardzo przejęli się tą nagłą zmianą godzin koncertów spowodowaną rażącym egoizmem i megalomanią, które zaserwowała nam Erykah Badu :( Takie zachowanie pełne braku szacunlu do wszystkich nijak się miało do wspaniałej atmosfery festiwalowej, a przede wszystkim było nie fair :( C.K.O.D. nie zagrali wszystkich moich ulubionych utworów, ale dużo uwagi poświęcili nowej płycie, z której premierowo zagrali parę pozycji ;) Jestem przekonana, że tym razem Butelki z Benzyną i Kamienie wymierzone były w kapryśną divę :P

http://img360.imageshack.us/img360/5776/200807050281gq6.jpg

W ostatni dzień fajnie zaprezentowali się Massive Attack. Pomimo zawodu fanów daję im plusika za to, że nie odstraszyli nie swoją muzyką (muszę się przyznać, że nie słucham takiej), a wręcz zachęcili do podrygiwania i dylania w jej rytm, a to, że nie zagrali swoich największych hiciorów, dla kogoś, kto nie zna ich repertuaru, nie ma najmniejszego znaczenia :P Wizualizacje przygotowane na koncert były bardzo sympatyczne ;)

http://i34.tinypic.com/2148r3t.jpg

Koncert The Chemical Brothers był dla mnie niesamowitym świetlnym widowiskiem. Pulsujące wizualizacje wprawiały każdego widza w trans, coś niesamowitego! I te przeszywające mrok zielone lasery… :O Nie ogarnęłam występu w całości, chyba z powodu zmęczenia trzydniowymi festiwalowymi trudami, ale muzycznie wypełniona czułam się już po Galvanize i Do It Again.

http://i34.tinypic.com/op8qxc.jpg

Editors, którzy wystąpili już w piątek, nie zawiedli moich oczekiwań. Zagrali dobry koncert, który rozpoczęli i zakończyli kawałkami z ostatniej płyty: An End Has A Start i pięknymSmokers Outside The Hospital Doors ;) Na koncercie królowały kompozycje z The Back Room, także te moje ulubione: All Sparks, Munich i Blood. W emocjonalności swoich utworów porównywani byli z Interpolem, jednak na przekór wszelkim zestawieniom, tak jak są przynajmniej dla mnie zupełnie różnymi zespołami grającymi muzykę o odmiennym brzmieniu, ich koncerty na Open'erze były diametralnie różne. Na Editors po prostu czuć było tą energię płynącą ze sceny, a cudowny głos Toma Smitha przypominający wokal Joy Division przynosił niezapomniane wrażenia…

http://img360.imageshack.us/img360/5572/3dxv5.jpg

Równie zadowolona byłam po koncercie jaki zagrał Interpol. Statyczny scenowy image ubranych w gajerki panów z zespołu jak ulał do nich pasuje, nie rozumiem więc słów krytyki kierowanych pod ich adresem, przecież nie każdy zespół na scenie musi skakać jak oszalały i niszczyć sprzęt :P Magiczny głos Paula Banksa (spodobał się nawet mojej mamie oglądającej te nieszczęsne relacje z Open'era :P) przyciągał i wprawiał w trans, tak jak doskonale zagrane na przemian szybkie jak i melancholijne kawałki, w których nie zabrakło wielkich hitów (ale głupio to brzmi :P) takich jak Slow Hands. Koncert zakończył się mocnym The Heinrich Maneuver - sztandarową piosenką z Our Love To Admire, dzięki czemu nie można było dojść do siebie na długo po koncercie :P Niektórzy zarzucali, że nie można było poszaleć przy tych melodiach - to nieprawda, wystarczyło się wepchać niedaleko sceny, gdzie stwierdzam z autopsji, że zabawa była zankomita ;)

http://img360.imageshack.us/img360/7756/18dht1.jpg

Wielką festiwalową niespodzianką był dla mnie koncert Sex Pistols na Tent Stage, na który zdecydowałam się pójść w ostatniej chwili. Od samego początku porwała mnie dosłownie gorąca atmosfera (w namiocie było jak w saunie, a skroplony pot lał się strumieniami z dachu). Nie znałam wcześniej ich piosenek i zwyczajnie nie odważyłabym się ich słuchać, jednak ten punkrockowy występ był znakomity :O. Nie spodziewałam się, że panowie dziadkowie dadzą tyle czadu pomimo słusznego już wieku :P I nie obchodzi mnie z jakich powodów znaleźli się po tylu latach w Polsce, mam gdzieś każde inne spekulacje, dla mnie ważna była tylko fantastyczna zabawa. Warto tu zaznaczyć jak świetny mieli kontakt z publiką, a jak na punkowy zespół przystało - pełen prowokacji i wulgarności. Chyba na długo nie zapomnę skandowania no future! podczas ich występu ;)

http://img529.imageshack.us/img529/3845/200807060115nt0.jpg

A na koniec The RaconteursI :D
Był to genialny występ i nie da się ukryć, że to wszystko za sprawą m. in. Jacka White'a, którego fanom rocka alternatywnego nie trzeba przedstawiać. The Raconteurs stworzyli świetne gitarowe kompozycje, będące połączeniem lekkości fortepianu, zadziorności trąbki i wspaniałych głosów, których użyczyli oczywiście Jack White i Brendan Benson. Odnoszę wrażenie, że wszystko wyszło jeszcze fajniej na żywo niż brzmi to na ich albumach, które są i tak wielce interesujące :P Było cudownie wsłuchiwać się w te energetyzujące dźwięki ulatujące w mroki nocy… :O Chłopaki nie ograniczali się do tego co mieli nagrane na płytach, można było usłyszeć przecież długą koncertową wersję melancholijnego Blue Veins. Nie zabrakło też mojego ulubionego You Don't Understand Me :D Ponad godzinę trwający występ zakończyła pełna ładunku energii piosenka Salute Your Solution z nowego albumu. Bez wątpienia ten koncert przeszedł do historii Open'er Festival jako jeden z najlepszych, a także mocno wrył się w mojej pamięci ;)
Więc czekam teraz niecierpliwie na przyszłoroczny koncert The White Stripes :P

http://img142.imageshack.us/img142/3562/34dne4.jpg

W słowach zakończenia pragnę zaznaczyć, że w tym roku zabrakło mi zespołów grających typowy, radosny, skoczny i chwytliwy indie rock, co to jest tylko jedno
The Cribs? Na takim festiwalu powinno się znaleźć więcej takich zespołów takich jak te, które miały już swoje występy na Open'erze, choćby Franz Ferdinand czy Bloc Party :P Albo chociaż więcej gitarowego grania ;)
Ale koniec marudzenia, bo i tak było po prostu fantastycznie :D

To wszystko, nadszedł więc czas na gorące pozdrowienia, które rozsyłam:
- tym, co dobrnęli do końca czytając moje wypociny ;)
- wszystkim, których spotkałam na festiwalu, a także i tych, z którymi ta trudna sztuka się nie udała :P
- wszystkich, którzy się na Open'era nie wybrali, niech teraz żałują <wink>
- moim festiwalowym towarzyszom, którzy wytrzymali ze mną te kilka dni, a przecież bez nich bym tego wszystkiego nie doświadczyła ;) a byli ze mną: taszka-nn i Carkon - dzięki wielkie :D

Dziękuję bardzo za uwagę ;)

zdjęcia lepszej jakości by taszka-nn i Carkon :P

Du möchtest keine Anzeigen sehen? Führe jetzt das Upgrade durch

API Calls