Wird über Spotify absgepielt Wird über YouTube absgepielt
Zum YouTube-Video wechseln

Player wird geladen ...

Von Spotify scrobbeln?

Verbinde deine Spotify- und Last.fm-Konten, um deine gehörten Inhalte von jeder Spotify-App auf jedem Gerät und jeder Plattform zu scrobbeln.

Mit Spotify verbinden

Verwerfen

Du möchtest keine Anzeigen sehen? Führe jetzt das Upgrade durch

Tunnel Electrocity 2009

Pia 14 VIII – Electrocity 2009
Gratuluję pomysłu z dojazdem - świetne posunięcie SoundTrade. Całą prawie robotę zwalili na PKP. Bo z Wrocka do Malczyc trzeba było dostać się pociągiem. Osobowym. Małym i nie przygotowanym na szturm takiej ilości ludzi. No ale jakoś się wpakowaliśmy i nawet można było obrócić się. Oczywiście pan konduktor przeżył mega oblężenie w sprzedaży biletów.
Po dojeździe do wioski Malczycy czekało na nas kilka autobusów. Wbiliśmy się w drugi (razem akurat czekało cztery) i kwadransik jechaliśmy pod klasztor.
Dojeżdżając już widać było scenę Electrocity i… wielką, dmuchaną puszkę Lecha. Wysiedliśmy i ruszyliśmy w stronę wejścia na imprezę. Co od razu mnie uderzyło to ogromna ilość ludzi z przypadku: dresików, koksów, lansiarskich kurwiszonów w samej bieliźnie czy jazdowiczów. Ale nie bardzo się tym przejmując, bo przecież event ten jest w Polsce, z której do końca takiego elementu się nie wypleniło, wszedłem na małe wzniesienie i zamarłem… Kolejka do wejścia była mega wielka. Spotkałem się już z taką przy wchodzeniu na jakąkolwiek imprezę, która odbywała się w Hali Ludowej, ale teraz to było to mega przegięcie. Tam ludzie zawsze stoją w dwóch, trzech kolejkach a tu stała wielka, długa grupa. Aż do murku po przeciwnej stronie. Przeraziłem się, że w samej kolejce mogę spędzić dużo czasu, bo stając tam na końcu, nie wiem kiedy bym wszedł - za godzinę? Za dwie? Wykluczyłem taką opcję, bo i tak przez transport byłem po dwudziestej, podłączyliśmy się pod grupkę, która zasilała kolejkę z boku i tym sposobem jakoś po dziesięciu minutach weszliśmy.
Widać było, że dużo ludzi było pierwszy raz na takim evencie, bo nie dość, że co chwilę ktoś zawracała spod samego wejścia wymienić voucher na bilet, to co chwilę słyszałem teksty w stylu: "Ale będzie jazda!", "Ale napierdalają!" etc.
Po dostaniu się już na teren eventu pierwsze kroki postawiliśmy w stronę miejsca, gdzie kasę wymienia się na żetonki na piwo. Ok, fajna inicjatywa. Tylko dlaczego kasa była mała, a obsługiwało ją czwórka ludzi? My spokojnie wymieniliśmy kasę na żetony, ale wyobrażam sobie jaka potem musiała być walka, jak więcej ludzi weszło. Fakt, dzięki temu nie było kolejek przy kijach z piwem, ale były przy szamie. Czemu na nią też nie wprowadzić żetonów?
Już stojąc w kolejce słyszeliśmy muzykę dobiegającą z Gate To Hell. Sącząc piwo tak samo, bo była ona blisko strefy z piwem, najbliżej wejścia. I tam tylko szamaliśmy i piliśmy piwo, bo było tam względnie mało ludzi.
Pierwsze piwka osuszyliśmy przy dźwiękach neu stylowego setu DeeJane Kim. Lekko, melodyjnie i przyjemnie jak na początek. W sumie pozytywnie przez nią zostałem zaskoczony.
Ona grała dalej a my poszliśmy przejść się po wszystkich scenach. Ogólnie wrażenia bardzo pozytywne, wszystko jasno wyjaśnione, problemów z przejściem (wtedy) żadnych. Sceny, atrakcje na nich świetne.
Zatrzymaliśmy się na set Crookers. Po prostu był mega. Świetne mash upy, miażdżące electro housowe beaty (ale nie tylko!) i wspaniały dobór tracków. Bez wątpienia set Elecrocity 4.
Po nich przymulać, choć wizualnie otwarcie miał ładne, zaczął V_Valdi, który wywołał śmiech wchodząc jak amator z początkiem swojego setu do intra.
Enigmato bardzo dobrze grał, choć znowu było melodyjnie, to czuło się jakby nie pokazał pazura; jakby przygotował ludzi pod następnego dja. Wielka szkoda, ale brawa należą mu się za umiejętność budowania klimatu pod kogoś.
Godzina zero, więc wszyscy udali się, a raczej większość, bo niektórzy byli tak oćpani/pijani, że waliło ich wszystko i wszyscy, na Festiwal Ognia. No i tu niespodzianka, bo zaczął się z 20 minutowym poślizgiem. Przez co byłem skazany na kwadrans mulenia przez wielkiego dja z ST. Ale jakoś przeżyłem i doczekałem się sztucznych ogni. Postawili na wielkość, a nie ilość i mnie się osobiście to bardzo podobało.
Potem znowu na Gate To Hell i Bluonium Boy. Zawiodłem się na jego secie. Liczyłem na coś szybszego, mocniejszego (nie koniecznie bardziej true, mogło być nu stylowe), a dostałem radiową papkę. Było kilka dobrych tracków, ale ogólnie było wolno, bez powera. Zmyłem się po pól godzinie. I dobrze zrobiłem, bo wszedł jakiś sweetaśny mc i zaczął pierdolić od rzeczy. Plus na koniec zagrał tak komercyjnie, że aż nie dobrze mi się zrobiło: Mix The Master czy Operation Blade.
Zatrzymaliśmy się na lifie Infected Mushroom. Świetny show, great, że life, chłopaki pokazali, że mają świetny kontakt z publicznością i siłę. Ludzie bawili się świetnie, ale z racji tego, że moja kobieta nie lubi psychedelic, to poszliśmy dalej.
Warto tu zaznaczyć, że Christopher Lawrence świetnie pociągnął klimat i to był chyba jedyny moment, gdzie ludzie po gwieździe nie szli na piwo.
Zahaczyliśmy o Masters At Work, choć powinno być napisane, że będzie tylko połowa tego świetnego duetu i to wyraźnie ta gorsza.
The Prophet pokazał, że potrafi wymordować wixiarzy, bo bardzo duża grupa szybko zmalała o ilość dresików i lansiarek. Tylko ten mc mnie wkurwiał swoimi kretyńskimi wstawkami.
Zany za to od razu pokazał, że nie będzie lekko i zarzucił ciężkie brzemienia. Bardzo zróżnicowany set znowu popsuty przez tego pożal się boże mc. Choć dresikom się bardzo podobał.
Potem trafiliśmy na "set" Afrika Islam aka Mr. X. W życiu nie myślałem, że usłyszę na takim evencie takie ścierwo. Dla niego pojęcie przejścia między utworami: nieznane. Pojęcie set jest na poziomie lat 90tych i wixiarskich "setów". Utwory grał, trwały od 30 do 50 sekund (liczyłem na dzięsięciu). Były to tylko albo mega starocie, albo same nowe, eskowe hity. Samo mięso, żadnych breaków. Jeszcze jego wstawki w stylu: "Go, go, go!", "1, 2, 3 motherfuckers hands up!" czy jakieś pseudo raperski bełkot albo mówienie tekstów (głównie) swoich piosenek. Normalnie miałem niezły ubaw, ale przestałem się śmiać, gdy zobaczyłem, że ludziom się to podoba. Załamka na całej linii… Na takim evencie, ludzie tańczą przy samym mięsie eskowych lub oklepanych hitów, w stylu Memory czy Day 'N' Nite i nie przeszkadza im, że "dj" gra ciągle z tych samych krążków (jakby miał wycięte te tracki i tylko skakał po playerach), że gra samą komercję, że pierdoli jak manieczkowy dj. No ale pokazali przynajmniej, że jednak nawet na Electrocity znajdzie się od zajebania jazdowiczów.
Lange - ten pan mnie bardzo zaskoczył. Świetny set, bardzo dobrze się bawiłem przy nim. Szybki, mocny, można wręcz rzec, że idealny jak na Run To The Sun. Myślałem, że przygotowuje ludzi pod następnego dja, ale jednak nie. Marcel Woods zawiódł mnie na całej linii. Spokojnie, melodyjnie, wolno i bez energii - tak grał. Po jego ostatniej kompilacji liczyłem na taki power, a zagrał tak, jakby po nim miał grać jakiś minimalowy dj i tak jakby on był tylko przed nim.
Dobił mnie tym i zwinąłem się z imprezy.

Ogromna chujnie była z Red Tent. Nie dość, że timetable ukazał się kilka dni przed imprezą, to jeszcze wejść tam, gdy grał Martin Doorly to był hardcore. Miqro grał świetnie, ale z racji tego, że nie byłem wkręcony jeszcze w imprezę przeszedłem tylko przez jego seta. Bardzo tego teraz żałuję, no ale czasu nie cofnę. W ogóle nie przemyślana ta scena była.
Podobnie było z Fly With Me. Wejście, gdy grał Luciano swoje przereklamowane Aether Live było niemożliwe. Podobnie jak podczas cieki granej przez Pet Duo. Słabi strasznie byli (dobrze, że nieliczy się ilość BPM, bo by wygrali) w porówaniu z Eric Sneo.
Wielkie brawa należą się vjowi, tylko nie pamiętam ksywki, który robił wizualizacje do setu Crookers. Wreszcie to było coś normalnego, ale jednocześnie wspaniale pasującego i do imprezy i do muzyki sączącej się z głośników. Clockwork przy nim ssą ze swoimi badziewnymi wizualizacjami, opartymi na wycinkach ze starych filmów.
Wygląd scen świetny:
Gate To Hell - świetne światła na budynkach (w różnych kolorach) oraz świecące białe w oknach tychże budynków. No i te cztery większe światła, które przypominały światła służące do szukania samolotów. W połączeniu z laserami (kiedy były podniesione do góry) wyglądało to super.
Run To The Sun - jajowaty telebim z paneli i wizualizacje na nich wyglądały mega. Zwłaszcza na secie Lange, ten spadający ogień. Szkoda, że laserowe obrazki szły na przeciwną stronę budynku względem roku poprzedniego, bo ich za bardzo nie było widać.
Electrocity - centralny, wielki ekran i do tego rzędy paneli na bokach. Coś zajebistego, zwłaszcza ze zgraniem do tego świateł i różnokolorowych (co niestety nadal na polskich eventach jest rzadkością) laserów.
Red Tent - w sumie to wyglądało jak srefa chill out. Zdecydowanie za mała. I nagłośnienie nie było za dobre. Plus za strefę przed wejściem.
Fly With Me - nic ciekawego.
Obsuwa względem timetable wcale mi nie przeszkadzała. Co więcej - bardzo dobrze, że nikt nie ściszał muzyki djom, tylko pozwalał im kończyć.
Żarcie było do dupy względem roku poprzedniego. Brak gofrów (ale za dużo ludzi ich nie jadło, mimo, że były świetne więc zapewne dlatego je zlikwidowali), zapiekanki były obrzydliwe (jak paluch z żółtym melonem - to na pewno nie smakowało jak ser, a pieczarek próżno było na niej szukać, bo to coś czarnego, to było wszystko tylko nie grzybki). Hamburger był jak ze szczura z kilogramem sałaty. Ale bułka była świetna. Jedyne naprawdę dobre żarcie to była karkówka - miękka, w marynacie - pyszna. Jeszcze od miłej pani dostaliśmy mega wielki kawałek, więc się najedliśmy na jakiś czas. Plus herbata/kawa były bardzo dobre. Lipton "ze szczura" i kawka markowa z mlekiem. Cukier ile kto chce.
Żałuję, że nie zobaczyłem Sonic Trip czy KC. Ale nie można mieć wszystkiego. Zwłaszcza jak się dojeżdża na imprezę, dzięki organizatorowi, polską koleją.

Ogólnie, gdyby nie było zimno, to było by prawie bardzo dobrze. Mimo minusów (kolejki, brak żetonów na jedzenie), to widać, że ludzie z SoundTrade słuchają, a raczej czytają jak ich ludzie jadą na forach czy na ftb i zmieniają tam różne rzeczy. Raz na lepiej (żetony na piwo) a raz na gorzej (trzy bramki to zdecydowanie za mało na tak duży event). Ale ogólnie dzieje się.
Bez wątpienia najlepszy event w Polsce. Ludzie z Global Gathering powinni się od nich uczyć, że nie wystarczy zaprosić różnych gwiazd i wstawić je do namiotów. Potrzeba czegoś więcej.

Du möchtest keine Anzeigen sehen? Führe jetzt das Upgrade durch

API Calls